Po dziwnej nocy, gdy ślady na ciele Noah wciąż dawały o sobie znać, próbował uspokoić myśli. Nagle usłyszał delikatne pukanie do drzwi. Przez chwilę stał w bezruchu, nasłuchując, ale gdy pukanie powtórzyło się, ostrożnie podszedł i uchylił drzwi. Na progu nie było nikogo. Tylko podmuch chłodnego powietrza przedarł się do wnętrza. Spojrzał w dół – leżała tam stara, zniszczona kartka. Podniósł ją i od razu poczuł, że coś jest nie tak. Na jej powierzchni widniał tajemniczy symbol, ten sam, który wcześniej zauważył na ścianie swojego domu.

Noah poczuł ukłucie znajomości – widział ten znak już kiedyś. Coś w jego pamięci próbowało się przebić na powierzchnię, ale pozostawało zamglone. Postanowił przeszukać dom, być może znajdzie jakiś ślad z przeszłości, który pomoże mu rozwikłać tę zagadkę.

Przez godzinę przerzucał stare pudła, otwierając zakurzone skrzynie pełne rodzinnych pamiątek. W końcu natrafił na coś, co sprawiło, że serce mu zabiło szybciej – stary pamiętnik należący do jego dziadka. Kartki były pożółkłe, ale pismo wciąż czytelne. Z coraz większym niepokojem przewracał strony, a to, co przeczytał, zmroziło mu krew w żyłach.

Dziadek opisywał wydarzenia, które wydawały się dziwnie znajome. Wzmianki o tajemniczych postaciach w nocy, o znakach pojawiających się na domach, o tym, że ktoś – lub coś – obserwowało jego rodzinę. Każde słowo zdawało się potwierdzać, że to, co teraz przeżywał Noah, już kiedyś się wydarzyło. Klątwa powracała cyklicznie… a może wcale nigdy nie zniknęła?

Gdy przewrócił kolejną stronę, dostrzegł zdanie zapisane drżącą ręką: „Jeśli to czytasz… już wiesz, że czas się kończy. Nie popełnij mojego błędu.”

W tym momencie zimny podmuch powietrza przeszył pokój, a światło w lampie zamigotało. Noah poczuł, jak coś obserwuje go z ciemności.

Serce biło mu jak oszalałe, a oddech przyspieszył. Ciemność w rogu pokoju zdawała się gęstnieć, pochłaniając powietrze. Nie miał wątpliwości – nie był sam. Zebrał się na odwagę i podszedł bliżej, czując, jak włosy na karku stają mu dęba.

Nagle wśród ciszy usłyszał szept. Słowa były niewyraźne, jakby pochodziły z innego wymiaru, lecz jedno udało mu się rozpoznać: „Uciekaj…”

Zimny dreszcz przebiegł mu po plecach. Przypadkowo spojrzał na pamiętnik i zauważył, że jego dłonie drżały. Przewrócił kolejną stronę i zamarł. Na kartce zobaczył symbol, ten sam co na ścianie i na kartce, którą znalazł na progu swojego domu, a po dnią słowa „Za późno.” U dołu znalazł mały napis nie przypominający pisma dziadka: Cecidit maledictio, repentis umbra; nox tacet — mors iam regnat.

W tym momencie coś gwałtownie zatrzasnęło drzwi pokoju. Noah odskoczył, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Cokolwiek nawiedzało Blackwood, właśnie znalazło jego.

Noah oddychał ciężko, czując jak jego serce wali niczym bęben wojenny. Powoli wycofał się w stronę łóżka, czując zimny pot na karku. Powietrze w pokoju zgęstniało, a ciemność w kątach zdawała się pulsować. Drzwi nadal drżały po nagłym zatrzaśnięciu, a cisza, która zapadła, była wręcz ogłuszająca. Coś było w domu. I to coś nie zamierzało odejść.

Sięgnął po latarkę leżącą na szafce nocnej i wstrzymując oddech, skierował jej światło w stronę drzwi. Odbiło się ono od drewnianej powierzchni, a w blasku ukazały się smugi, jakby ktoś przesuwał po nich wilgotną dłonią. Nagle wszystko ucichło, lampa przestałą mrugać, tak jakby w momencie wszystko się skończyło. Cisza znowu wypełniła pokój, ale Noah wiedział, że to tylko złudzenie. Coś czekało. Czekało na jego następny ruch.

Noah udał się z powrotem do łóżka, próbując zasnąć, ale myśli kołatały mu się w głowie. Obrazy z minionych chwil wciąż przewijały się przed jego oczami. Przewracał się z boku na bok, czując napięcie w każdym mięśniu. Wiedział, że musi odpocząć, ale jego ciało było spięte, a umysł pełen lęku. W końcu, po długiej walce ze swoimi myślami, powieki zaczęły mu ciążyć, a świadomość stopniowo odpływała w objęcia niespokojnego snu.